fotograf, podróżnik, pisarz, filozof, społecznik, artysta, politolog, animator kulturalny... czyli jak to mówią: człowiek renesansu


* pilne

+ Przygotowuję trasę na jesień 2024 roku z występami, na żywo, bo tylko takie mnie interesują i tylko takie współgrają z moim charakterem. Czekam na ciekawe propozycje i zgłoszenia. Oferuję teraz szczególnie, nie tylko na zimowe miesiące, bardzo energetyczny nowy wykład multimedialny pt. "Morsowanie - podróż w głąb zimna i samego siebie". Może uda się też rozpocząć spotkania w duecie ze Zbigniewem Wieczorkiem, z którym prowadzimy filozoficznego videobloga "Zbychu i Lechu dają do myślenia". Ale oczywiście wciąż mam do dyspozycji moje wielowymiarowe slajdowiska  z Turcji, Syrii, Omanu, Mauretanii, Ruandy, Tanzanii, a także świeży i zaskakujący pozytywnie pokaz o nieznanych obliczach turystycznych naszej Polski (został on przygotowany w  2018 roku w ramach stypendium twórczego, finansowanego ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego).  
+ Do miłego zobaczenia i do energetycznego współdziałania :)

* ZAPROSZENIE


Leszek Szczasny. Jestem raciborzaninem (ur. 1975), z wykształcenia politologiem i filozofem (UJ), a z zamiłowania  m.in. fotografem, niezależnym globtroterem oraz społecznikiem (w kadencji 2014-2018 także radnym miejskim). Mam mnóstwo pozytywnej energii, zmysł obserwacji i swoje zdanie. Od prawie dwudziestu lat jestem wegetarianinem, a od dwunastu lat posiadaczem konta na facebooku.

Zapraszam do wielowymiarowej współpracy:

- Wydałem reporterską książkę pt. "Świat na wyciągnięcie ręki", a pracuję nad kolejną pt. "Afrykański rytm".
- Przedstawiam wyjątkowe slajdowiska z Bliskiego Wschodu i Afryki,a od 2018 roku także i z naszej Polski!
- Oferuję  kilka wystaw fotograficznych z moich eskapad.
- Świadczę wymagające i różnorodne usługi fotograficzne, ze sprzedażą zdjęć artystycznych włącznie.
- Chętnie koordynuję projekty kulturalne czy edukacyjne, a mogę też poprowadzić wykłady i zajęcia okołofilozoficzne.
- Działam w sprawach infrastruktury rowerowej.
- Wiruję w rytm polskich tańców tradycyjnych.
- Czasami napiszę bardzo krótki wiersz...



[by poznać szczegóły możesz przewijać powoli w dół albo klikać w zakładki w MENU]

* Morsowanie? TAK!

Jest już dostępny mój nowy wykład multimedialny pt. "Morsowanie, czyli podróż w głąb zimna i samego siebie". Zacząłem tę przygodę z zimnem w lutym 2018 roku. Od tego momentu zdążyłem nie tylko założyć prężnie działający Klub Morsy Racibórz i w sezonie praktykować tę lodowatą przyjemność ze trzy razy w tygodniu, ale przede wszystkim przekroczyć w tym czasie wiele barier, dochodząc do pełnego morsowania, czyli nie używając butów ani rękawiczek, mając dłonie w wodzie, a na koniec wykonując jeszcze tak zwany reset, tzn. zanurzenie głowy. Będąc z wykształcenia filozofem, lubię tematy rozkładać na czynniki pierwsze, patrzeć z szerszej perspektywy, wchodzić w nie głębiej i co najważniejsze przyglądać się krytycznie wielu stereotypom związanym z danym zjawiskiem. Morsowanie stanowi dla mnie nieustającą inspiracją i nie straciłem entuzjazmu debiutanta, dlatego wierzę, że potrafię i innych "zarazić" - jak najbardziej pozytywnie - tym zdrowym "wariactwem". Opowiem o procesie przygotowania się do takiej przygody, o tym co dzieje się z ciałem w samej wodzie. Nie ucieknę od kwestii psychologicznych powiązanych z tym fenomenem. Przedstawię różne sposoby morsowania, z tzw.suchym włącznie. Skupię się mocno na wielowymiarowych korzyściach z tej praktyki, ale też wyraźnie zaznaczę przeciwwskazania. Wszystko z pierwszej ręki i z własnego długiego doświadczenia. Jestem pewien, że co najmniej kilka osób już następnego dnia po wykładzie zechce spróbować, jak smakuje zimno w takiej postaci. 

* Mam Instagram!

Dobra, po wielu namowach stało się... Mam Instagrama! Zacząłem w czerwcu 2022 roku, więc trochę materiału już tam jest - to treść inna niż na moim osobistym facebooku, więc zapraszam serdecznie. Umieszczam tam zdjęcia robione telefonem, niemniej nie ograniczam się nigdy do samego obrazu, wpisy po angielsku są nieraz nawet ważniejsze niż sama strona wizualna. Sam już mój nick (polish_thinking_traveler) też jest dosyć znamienny, więc ci którzy lubia refleksyjne podróżowanie, trochę pod prąd i często z dala od tłumów i tanich atrakcji, to na pewno będą zadowoleni. Bezwzględnie sporo tam będzie również zapisów z tej najbliższej przestrzeni, można powiedzieć takiej powiatowej, tej na wyciągnięcie ręki, co chyba już od jakiegoś czasu staje się moim znakiem rozpoznawczym.

* Podróże z filozofią!

W czasie pandemii pojawiały się w głowach różne pomysły - jednym z nich była próba odkopania mojego wykształcenia filozoficznego. Tak powstał w 2020 roku na facebooku niekonwencjonalny kanał video pod wymownym tytułem "Zbychu i Lechu dają do myślenia"! (jeśli ktoś woli you tube, to tam też zamieszczamy nasze rozmowy - tu link). Filmy kręcimy z reguły w bardzo nietypowych miejscach, podróżując przy okazji po okolicy polsko-czesko-śląsko-morawskiej. To spotkanie dwóch silnych osobowości - raz mocno na poważnie, innym razem bardziej na luzie, ale zawsze niebanalnie. Zapraszam na tę niecodzienną okołofilozoficzną przygodę, razem z moim przyjacielem Zbyszkiem Wieczorkiem, który jako doktor filozofii wykłada na co dzień w Akademii Nauk Stosowanych w Raciborzu. Jako współcześni Flip i Flap, jesteśmy też otwarci na organizowanie spotkań w tym temacie w domach kultury, bibliotekach, szkołach, czy uniwersytetach trzeciego wieku. Do wspólnego zamyślenia!

* NORWEGIA 2019

Polsko kochana! jak bardzo nie byłaby twarzowa, to pozwól mi zdjąć moją wiatrówkę, ogrzej swego syna, który przez 10 czerwcowych dni tułał się autostopowo po południowym-zachodzie Norwegii i zdarzyło się że niektóre dni i noce trząsł z zimna i wilgoci - wiem, że mogę na Ciebie w tym względzie liczyć! Jesteś w porównaniu z koleżanką z północy co prawda upaprana niepotrzebnymi reklamami, bolą nieraz oczy od Twojej architektonicznej bylejakości, nie umiesz sobie poradzić z wariatami na naszych drogach, ale kto by tam narzekał na Matkę ... ;) bezpośrednia, swojska, z humorem, żywiołowa, twórcza to przecież też Ty! A tam hen na północy, choć piękno przyrody i krajobrazu (także w wymiarze urbanistycznym) w wielu zakątkach aż zniewala, to ma się wrażenie, że międzyludzka sztywność i luksus tworzą razem coś bliskiego już śmierci, nie ma nic do poprawiania, wszystko każdy ma..., ale jakby radości i energii niewiele, przynajmniej na zewnątrz... ciekawe... sporo pytań jeszcze mam bez odpowiedzi... Pozwolisz więc Polsko, że jak już się w Twoich wakacyjnych ramionach ogrzeję, to pojadę jeszcze kiedyś zbadać inne zakątki tego norweskiego fenomenu... wszak różnorodny to był wyjazd i na pewno do udanych go zaliczam, pomijając te niedomagania pogodowe.

* Polska na szóstkę

W ramach stypendium MKiDN realizowałem w 2018 roku projekt reportażowo-fotograficzny pt. "Polska na szóstkę". Odczarowuję w tym pokazie multimedialnym mit jakoby ciekawa podróż musiała być tysiące kilometrów od domu. Opowiadam z pasją o takich bliskich zakątkach, o których często nieopatrznie zapomnieliśmy czy niesłusznie się ich wstydzimy. W ponad 20 rozdziałach slajdowiska, zabieram widzów m.in. na magiczne podlaskie bezdroża czy kunsztowne roztoczańskie nekropolie; wspinamy się z na górnośląskie pokopalniane hałdy; tańczymy do polskiej muzyki tradycyjnej; zatrzymujemy na przystankach, o których zapomniały wszystkie autobusy; dowiadujemy się, dlaczego warto lubić Lublin; szukamy uniesień duchowych w drewnianych świątyniach schowanych daleko od szosy; rozwikłujemy zagadki nietypowych nazw miejscowości; odkrywamy niedoceniane Pogórze Przemyskie; płyniemy kajakiem nie tylko po Suwalszczyźnie; bawimy się na niszowych festiwalach (etnicznych, industrialnych, muzycznych) czy odwiedzamy tzw. landartową galerię sztuki nad Bugiem. Zapraszam tych, którzy lubią wymknąć się kliszom, na fascynującą podróż po pięknej i nieznanej Polsce. [Finałowe pokazy w ramach stypendium odbyły się w listopadzie 2018 roku -Mirosławiec, Krynki, Brześć Kujawski, Racibórz, Brzozów, Lwówek Śląski, a krótkie podsumowanie można przeczytać w jednym z numerów czasopisma "Poznaj swój kraj"]. Wierzę, że jeszcze w wielu placówkach kulturalnych w Polsce uda mi się z tym właśnie gotowym projektem zaprezentować. Czekam na kolejne zgłoszenia.

* IRAN 2016

No to było całkiem fajnych 17 listopadowych dni bez facebooka (w Iranie jest zasadniczo blokowany) i prawie bez internetu. O wrażeniach można by długo... że przyjaźni, spokojni mieszkańcy (choć generalnie ni w ząb z angielskim sobie nie radzący i rozmówki farsi obowiązkowo trzeba mieć w plecaku); że dobre wege jedzenie (z ashe reshte i kashk bademjun na czele); że świetnie nadające się na rybie oko kopułowate wnętrza i bezbłędne perskie ornamenty (czy to w "emocjonalnych" szyickich meczetach czy to tradycyjnych domach w Kashan); że poruszające swoją nagością i łagodnością góry (np. te w okolicach Firuzkuh); że wyzwolone urodziwe teheranki (na potęgę się przy tym w licznych parkach wzajemnie fotografujące); ponadto że w miastach dotkliwie męczące spaliny starych, najczęściej francuskich aut (choć równocześnie tani i luksusowy transport dalekobieżny) oraz że niestety także przy okazji dużo brudu i takiej bliskowschodniej szarzyzny z bylejakością; ale też że na niektóre dywany to nie można się i godzinami napatrzeć; że to stąd pochodzą moje ulubione daktyle (a sezon był też na soczyste kaki); że niewiarygodnie bezpiecznie.... i że że że....... nie da się ukryć, że moją miłością i tak pozostaje dużo bardziej naturalna, energetyczna, kolorowa, pulsująca Afryka środkowa, niemniej do Iranu pewnie jeszcze kiedyś wrócę, tym bardziej że średniej jakości linie ukraińskie pozwalają tam nieraz za ok 600 zł polecieć :) I może dopiero po mojej drugiej wizycie w tym miłym zakątku globu, zdecyduję się przygotować jakiś materiał multimedialny stamtąd. 

* TANZANIA 2015 i 2016

W Tanzanii byłem dwukrotnie po miesiącu, w 2015 i 2016 roku. Slajdowisko natomiast oparte jest głównie na tej pierwszej podróży i nosi tytuł: Złoto, ochra i życie przez duże "Ż" Jesteśmy chwilę tylko w turystycznych (jak np. Arusha) miejscach tego wielkiego i inspirującego kraju. Przede wszystkim jednak skupimy się na tym, co mam już od dawna w swoim zwyczaju, na życiu codziennym, tym prawdziwym, a jakże dalekim od folderów i newsów medialnych. Zajrzymy do Babati, bo spodobała mi się jego nazwa. Stamtąd pojedziemy do Kolo, choć ostatecznie niczego tam nie zwiedzimy. W Singidzie będziemy wdrapywać się z dzieciakami po okalających miasto skałach. W Mwanzie odwiedzimy fundację pomagającą dziewczynkom z biednych rodzin. Nad Jeziorem Wiktorii będziemy cieszyć się razem z rybakami z ich drobnych sukcesów. W Geicie rowerowymi taksówkami pojedziemy do kopalni złota. W Biharamulo dotkniemy niemieckich śladów kolonialnej przeszłości. W Kahamie pozwolimy się zauroczyć cegielnianemu zagłębiu. W Tengeru na cmentarzu pochylimy się nad grobami polskich uchodźców z czasów drugiej wojny światowej. W Parku Lake Manyara spojrzymy m.in w groźne oczy bawołów. Będzie duszno, kolorowo, przygodowo... Zobaczymy życie przez duże "Ż".

* POLSKA 2014

Od zawsze staram się równoważyć poznawanie tego, co dalekie, penetracją również tych bliskich zakątków, nieraz nie mniej pasjonujących. Ponadto od kilku lat zawodowo podróżuję po Polsce z moimi występami w placówkach kulturalno-oświatowych. Dzięki temu dojrzewam powoli do przygotowania specjalnego slajdowiska, takiego, które pokaże nam Polskę mało znaną, a wartą najwyższej uwagi. Problemem jest selekcja materiału z około 7-8 lat, przeszukanie wielu folderów i pamięci. Ale wstępny zarys już w głowie mam, więc nie będę tylko skupiał się na magicznych bezdrożach, niedocenianych skansenach czy wielobarwnych festiwalach. Opowiem też o dawno nieaktualnym podziale na Polskę A i B, zaprowadzę Was w takie egzotyczne krainy jak Kociewie czy Kosznajderia. Skoro już nie wykorzystują ich autobusy, to my zatrzymamy się na mniej lub bardziej egzotycznych przystankach, szczególnie tych wiejskich. Wejdziemy na górnicze hałdy, pełne księżycowych i zapierających dech w piersiach krajobrazów. Pośmiejemy się z zabawnych haseł wymalowanych na polskich murach, pochylimy się nad absurdami drogowymi, przeżyjemy przygody kolejowe. Pozwolę Wam zobaczyć najpiękniejsze europejskie nekropolie z Roztocza, ale też i intrygujące detale z mojego rodzinnego Raciborza. Rozbierzemy Polskę naprawdę na drobne kawałki, tak dokładnie, żeby już nigdy nie mógł Wam nikt zarzucić, że cudze chwalicie, a swego nie znacie. 

* OMAN 2013

Slajdowisko pt. "Oman - biało-niebieska kraina zapachów i achów" to relacja z mojego 2-tygodniowego pobytu na Półwyspie Arabskim w 2013 roku, w Omanie, który w przeciągu trzydziestu lat z kraju zabiedzonego stał się jednym z lepiej rozwiniętych na świecie. Jego górzyste, pustynne i nadmorskie drogi pokonuję tradycyjnie autostopem, nie mogąc się nadziwić omańskiej gościnności i szczerości. Badam oczywiście stolicę, dostojny i nowoczesny Muscat, ale z lubością samodzielnie i bez pośpiechu przede wszystkim penetruję prowincję i mało uczęszczane zakątki. Będziemy też zatem m.in w Surze, gdzie przypatruję się, jak budować statki bez niepotrzebnych gwoździ, czy w zagubionym starożytnym Qalhat, gdzie po szkolnym apelu gram z nauczycielami w ping–ponga. Odwiedzam także będące największą atrakcją tego kraju tzw. wadi - górskie kaniony, ale również będące źródłem jego bogactwa – pola naftowe. Nie pomijam nigdy tematów społeczno–politycznych, więc przyjrzymy się np. licznym mniejszościom w Omanie (Hindusi, Pakistańczycy, Bengalczycy) oraz oświeconemu sułtanowi Al Qaboosowi, dbającemu nie tylko o ład przestrzenny w swojej ojczyźnie. Natomiast co najważniejsze, to będzie nam przy tym wszystkim bardzo miło pachniało – prawdziwe, bardzo tam popularne, lekko cytrusowe kadzidło Olibanum z pogranicza omańsko–jemeńskiego. (opisy oraz szczegóły techniczne i finansowe pozostałych moich slajdowisk znajdują się poniżej)


Jest już też gotowa moja wystawa stamtąd, pod lekko prowokującym tytułem "O stosunkach i ludziach w Omanie" (26 zdjęć w formacie 30x45). Jesteśmy w takich miejscach, jak  Muscat, Qalhat, Sur, Jalan Bani Bu Ali, Al Hamra, Ibri, Wadi Shab czy pola naftowe przy granicy z Arabią Saudyjską. Niemniej jak to bywa w mojej fotografii z zacięciem reportersko-poetyckim, zawsze na plan pierwszy wysuwają się ponownie ludzie. Tutaj też. Zapraszam więc do wypożyczania tej, jak i innych opisanych poniżej wystaw.

* RUANDA 2011

Slajdowisko "RUANDKA W AFRYCE, CZYLI Z PIEKŁA DO RAJU" jest materiałem przygotowanym z 3,5-tygodniowej wyprawy do serca Afryki, do Ruandy w grudniu 2011 roku. To mały podrównikowy (k)raj tysiąca wzgórz i miliona uśmiechów. Piekło, jakim były bratobójcze walki pomiędzy Tutsi i Hutu w 1994 r. odchodzi powoli i skutecznie na drugi plan, o czym przekonuję się w poświęconych tej tragedii memoriałom. Przez ponad tydzień z lubością penetruję czystą i bezpieczną stolicę Kigali, zwaną Singapurem Afryki. Nad jeziorem Kivu, przy granicy z Kongiem, spędzam wigilię, szukając wina bananowego. Na wsi z kolorowo poubieranymi pasterkami przemierzam plantacje kawy i herbaty. Zamiast gonić za popularnymi w Ruandzie szympansami, wolę być blisko przyjaznych ludzi - na weselu, w rozśpiewanych i roztańczonych świątyniach chrześcijańskich, na festynie samorządowym, w trakcie ludowych sądów gacaca. Uczę się grać w igisoro i odnotowuję pierwsze zwycięstwa. Podziwiając tutejszą przedsiębiorczość, sam daję zarobić ulicznym krawcom. W przerwach rozkoszuję się świeżymi ananasami, bordowymi awokado i japońskimi śliwkami oraz szkolę się, jak reagować na formułę "Muzungu, faranga!!!". I z dziećmi, i z dorosłymi przybijam popularnego tu "żółwika", a fryzjerkom z Gisenyi, kunsztownie zaplatającym czarne warkoczyki, obiecuję, że do Ruandy na pewno wrócę.

* świeże WYSTAWY

"Bardzo kolorowe kolory Afryki" to wyjątkowa wystawa w moim zestawie. Po pierwsze zwraca uwagę kalejdoskop kolorów. Po drugie większe wymiary tych 25 zdjęć z Ruandy (40x60cm) pozwalają bardziej bezpośrednio cieszyć się afrykańską rzeczywistością. Po trzecie, mimo że uwielbiam fotografować przede wszystkim ludzi, to tu choć są oni nieraz obecni, to jednak ich twarze prawie wcale nie pojawiają się, by nie odwracać uwagi od  smakowitych barw.
"Nie chodź z gołą głową" to też zupełnie nowatorski set wystawowy, jednak w tradycyjnych rozmiarach 30x45cm. Te 23 fotografie pochodzą z różnych zakątków świata muzułmańskiego - z Turcji, Syrii, Sahary Zachodniej, Maroka, Mauretanii. Pół żartem, pół serio przedstawiam na nich różne mniej lub bardziej zaskakujące nakrycia głowy, od tradycyjnych chust i turbanów po umorusaną bejsbolówkę z logo coca-coli. Atutem tego zestawu jest fakt, że nie są to kadry wąskie, wypreparowane z realnego świata. Większość ma zacięcie reporterskie i pokazuje przy okazji cząstkę prawdziwego życia w krajach islamu. Zapraszam do rezerwowania terminów. Więcej na temat moich poprzednich, wciąż dostępnych wystaw z Bliskiego Wschodu i Afryki, poniżej w dziale pt. "Mam wystawy". 

* ŚWIAT na wyciągnięcie RĘKI

Moja pierwsza książka pt. "Świat na wyciągnięcie ręki" wciąż do kupienia i do czytania! Dostępna już tylko bezpośrednio u mnie - wycofałem ją bowiem z hurtowni ze względu na ich drakońskie marże. Cena 35zł plus koszty wysyłki - proszę o kontakt mailowy lub telefoniczny w sprawie szczegółów transakcji.

Książka powstawała przez kilka lat. Jest barwnym zapisem eskapad po Europie i Bliskim Wschodzie. Porusza, rozśmiesza, koi, prowokuje - zachęca do odkrywania świata na własną rękę.

Udaję się w strony mniej sielankowe, na północny-wschód od Cetinji. Z lubością wdzieram się nie-wiadomo-gdzie. Ludzie pukają się w czoło: „po co tam jedziesz? tam nic nie ma!”. I jak mam im wytłumaczyć, że właśnie dla tego NIC tam jadę? Trzeba przecież poznać również niefolderowe oblicze danego kraju. Pomagając mi o zmroku w przesiadce do kolejnego samochodu, policjant pyta, czy nie boję się wilków. Zrozumiałem go dopiero wtedy, gdy zademonstrował odgłos tego zwierzaka. Mógłbym mu odpowiedzieć: „Panie władzo, jeśli te wilki mają takie braki w uzębieniu jak wy, to się nie boję”.
(fragment relacji bałkańskiej, 88 str.)

Bardzo mi się podoba turecka muzyka. Z takim przejęciem dopytuję się tego kierowcy o tytuły czy nazwiska, że gdy wysiadam, daje mi dwie płytki cd. Wcześniej jedyna rzecz, o którą on mnie zapytał, bardzo połamanym angielskim, to to, czy Polska w II wojnie światowej walczyła po stronie Stalina. Gdy usłyszał, że

* AFRYKAŃSKI RYTM

Zdopingowany bardzo pozytywnym odbiorem "Świata na wyciągnięcie ręki", jak na razie pod roboczym tytułem "Afrykański rytm", bardzo powoli pracuję nad moją drugą książką. Przewidywany czas ukończenia prac i wydania wciąż niestety się przesuwa, niemniej nie zamierzam z nikim urządzać wyścigów. Chcę, żeby to dzieło bez pośpiechu sobie dojrzało.

"Afrykański rytm" zbierać będzie materiał z wypraw afrykańskich. Opiszę dwa zupełnie odmienne kraje, dwa jakże różne światy, czyli Mauretanię, którą odwiedziłem w roku 2010 i Ruandę, poznaną w roku 2011. Pierwszy kraj o profilu arabskim, wielki i pustynny, walczący z lokalną odmianą Al-Kaidy, mało przyjazny, drogi, zaniedbany, trudny do przemieszczania się i przede wszystkim irytujący swoimi wszędobylskimi muchami... Zaś Ruanda to mały kraj chrześcijański, bardzo zielony, górzysty, witający  podróżnika z otwartymi ramionami, pełen kolorów, dynamicznie rozwijający się i, co ważne, już po bratobójczej wojnie. Będzie też w tej książce miejsce najprawdopodobniej i dla Omanu (który z Afryką łączy się ściśle poprzez Zanzibar), i na pewno dla moich dwóch bardzo płodnych wypraw do nieturystycznych zakątków Tanzanii (2015 i 2016).

Niemniej jak zwykle to nie beznamiętne politologiczne czy przewodnikowe spojrzenie z lotu ptaka będzie tu najważniejsze. Znowu bowiem w swoim stylu konfrontuję się i pochylam się głównie nad napotkanymi ludźmi i ich codziennością. W tym, co dla wielu jest szare, staram się odgadnąć uniwersalne prawa. Dostrzegam poezję, ale nie uciekam w żadnym razie od
brutalnych prawd. Ironizuję, ale potrafię też wzruszyć się do łez.

* duże WIDOKÓWKI

Od dawna marzyłem o stworzeniu oryginalnej serii widokówek. Mam już gotowy pierwszy zestaw. To 10 bardzo różnorodnych owoców z moich bliskowschodnich eskapad. Wyróżniają się nie tylko walorami artystycznymi. Przykuwa uwagę fakt, że mają duży format (15x21cm) oraz to, że każda z nich na odwrocie ma zapisaną swoją krótką historię.

Zastosowanie dowolne: od zwyczajnego wysyłania, przez stawianie na biurku, używanie jako zakładki do książek, dołączanie do prezentów, aż do wieszania na ścianie. Cena 5zł/sztuka. Gdy trzeba, wysyłam pocztą (na koszt zamawiającego), ale zachęcam też do odbioru osobistego. Kontakt mailowy lub telefoniczny podany wyżej.

kliknij, by zobaczyć wzory
1. uśmiechnięta dziewczynka z Sanliurfy/Turcja;
2. staruszek z laską z Milas/Turcja;
3. szykowny mercedes z Palmiry/Syria;
4. nie do końca martwa natura z Yahmur/Syria;
5. nieprzypadkowe krzesło z Kapadocji/Turcja;
6. artystyczne arbuzy z Zonguldak/Turcja;
7. zbuntowany wielbłąd z Palmiry/Syria;
8. dzieciarnia z Deir Er Zor/Syria;
9. biała dama z Damaszku/Syria;
10. osioł, który mógłby być nauczycielem/Turcja

* SLAJDOWISKA

Mam w tej chwili do zaoferowania trzy slajdowiska bliskowschodnie oraz dwa afrykańskie. W tych podróżniczych, fotograficzno-muzycznych prezentacjach mój żywy komentarz zawsze dostosowuję do grupy wiekowej. Tym samym przemówią one do każdego: od czwartoklasisty do wiekowego słuchacza w uniwersytecie III wieku. Wszystko jest ułożone tematycznie i nie są to na pewno zwykłe pokazy zdjęć wycieczkowego turysty.

Nie skupiam się tylko na odwiedzanych miejscach. W trakcie około 60-minutowego slajdowiska przekazuję konkretną obyczajową i historyczną wiedzę. Zmuszam do zastanowienia nad napotkanymi odmiennościami. Zarażam do odkrywania świata i poszerzania własnych horyzontów. Z zasady docieram w głąb danej kultury, starając się zrewidować związane z nią stereotypy. Zostawiam też czas na pytania i reakcje publiczności.

Wszystkie prezentacje oczywiście przeplecione są zaskakującymi przygodami i spotkaniami z ludźmi, których nigdy nie brakuje autostopowiczom. Jako że podróżuję niskobudżetowo, jestem żywym dowodem na to, że 'chcieć to móc'. Stopniowo rozszerzałem zakres swoich wypraw. Zjeździłem dokładnie Europę i Bliski Wschód, a ostatnio zacząłem powoli penetrować Afrykę.

Linki tylko do kilku przykładowych relacji z moich występów: 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13

Nawiążę kontakt z domami kultury, bibliotekami, szkołami, uniwersytetami trzeciego wieku, pubami, galeriami, ośrodkami szkoleniowymi, agencjami eventowymi... Warunki cenowe do indywidualnego uzgodnienia (zależą od ilości pokazów, odległości, itp.). Chętnie przyjadę nawet w najodleglejszy zakątek Polski. [Leszek Szczasny, podróże, slajdowiska, wystawy fotograficzne, spotkania autorskie]

* MAURETANIA 2010

Slajdowisko „MAURETANIA, CZYLI MUCHY GROŹNIEJSZE OD AL-KAIDY” jest efektem trzytygodniowego (wrzesień 2010) oswajania się z mało przyjaznym, pustynnym, dusznym i zmilitaryzowanym charakterem tego kraju. W cieniu toczącej się wojny z afrykańską odnogą Al-Kaidy toyotami 4X4 przemierzam szlaki, którymi podążał niegdyś rajd Paryż-Dakar. Piję przesłodzony bissap, do jedzenia podają mi mięso wielbłąda. Nie rozumiem, dlaczego tak wiele osób nosi niewygodne bubu. Podziwiam zabiegi kosmetyczne tutejszych kobiet. Telepię się najdłuższym pociągiem świata. Oglądam wyjątkową w skali Afryki mieszankę arabsko-murzyńską. Tonę w śmieciach i wszędobylskim pyle, wściekle odganiam się od much. Wiem, że jestem w prawdziwym trzecim świecie, który nie ma wcale ochoty na zmiany. I o tym wszystkim emocjonalnie opowiadam i pokazuję na zdjęciach, których wiele musiałem robić z ukrycia. 
(bardzo pozytywnie przyjęta premiera miała miejsce podczas festiwalu podróżniczego "Wiatraki" w Raciborzu, 23 października 2010 r. - link do relacji TV)

* SYRIA 2008

Slajdowisko pt. "STAROŻYTNOŚĆ I RAMADAN Z DYKTATURĄ W TLE" to relacja z mojego miesięcznego pobytu w Syrii we wrześniu 2008 roku. Zaczynam od przeczekiwania burzy pyłowej w najbardziej zacofanych regionach Syrii wschodniej. Przy samej granicy z Irakiem w jednej z wiosek służę miejscowym jako telewizor. Zaraz potem nad Eufratem rozwikłuję biblijną legendę. Później mam już czas na odkrywanie zagubionych oaz i słynnych miejsc starożytnych (np. Palmyra, Apamea, Bosra), sięgając nawet pamiątek po Państwie Hetytów. Współczuję wielbłądom i żałuję, że dżalabija nie jest bawełniana. Bez większego entuzjazmu oglądam zamki krzyżowców i tzw. umarłe miasta, natomiast zauracza mnie Maluula wciąż mówiąca językiem aramejskim oraz Hama z kunsztownymi noriami. Nie mogę też nie zajrzeć do dwóch syryjskich metropolii Aleppo i Damaszku, nie stroniąc przy tym od komentarzy dotyczących smutnej rzeczywistości tego zniewolonego kraju. W tle zaś widać Syrię jako skansen starych samochodów - 40-letnich mercedesów, volvo i fordów... Mówię o najstarszym alfabecie świata z Ugarit i o przeszkodach we współczesnym języku arabskim. Wielką atrakcją pokazu są ponadto bardzo bezpośrednie szczegóły ramadanu - przez cały czas mojej obecności w Syrii trwał bowiem muzułmański post.
Zapraszam gorąco na wspólną muzyczno-fotograficzną wędrówkę przez wszystkie regiony i wymiary Syrii, i tej współczesnej, i starożytnej. 

* do KURDYSTANU 2008

"ABRAHAM Z KURDAMI TAŃCZĄ NA WESELU MIĘDZY GRECKIMI KOLUMNAMI" to relacja z mojej drugiej miesięcznej autostopowej podróży po mniej utartych szlakach tureckich z 2008 roku. Tym razem zamiast północnych i centralnych części kraju przemierzam wybrzeże zachodnie i południowe. Przedstawiam bogate dziedzictwo antycznej Grecji,(choć Troi wcale nie polecam), doradzając przy okazji, w którym ze starożytnych teatrów najlepiej się przenocować. Odkrywam Efez, do którego mieszkańców swoje listy pisał św. Paweł. Krytycznie patrzę na napotykane po drodze zeuropeizowane kurorty. W kadr wchodzą mi turyści rosyjscy albo nimfa belgijska. Relacjonuję dowody na dużą swobodę Turków, starannie przypatruję się ich modlitwie, doceniam ich umiejętność wypoczywania i wciąż prawię im wiele komplementów. Każdego dnia jestem blisko natury, zwierząt, ludzi... Odwiedzam miejsce, z którego konie dla swojej armii brał Aleksander Wielki, oraz Harran, sławny dzięki najstarszemu uniwersytetowi islamskiemu. Zaglądam do kuchni tureckiej i do fryjera-psychologa, zatrzymuję się na dwóch weselach, fotografuję dzieciaki biegające za szmacianką i tym samym docieram na wschód, aż pod granicę z Irakiem, czyli do Kurdystanu, gdzie urodził się sam Abraham - patriarcha wspólny dla trzech monoteistycznych religii. Opowiadam więc również sporo o odmienności Kurdów, 80-milionowej nacji, która wciąż nie doczekała się własnego państwa.
Co prawda jest to już moja druga prezentacja związana z Turcją, niemniej wciąż pasjonująca. Przekazuję nowe fakty z antycznej historii i świeże komentarze dotyczące kolejnych przejawów dnia codziennego, zarówno w samej Turcji, jak i w Kurdystanie, bardzo różniącego się od europejskiej rutyny.

* TURCJA 2007

Slajdowisko "PIERWSZY KROK DO ORIENTU" jest zapisem mojego miesięcznego penetrowania Turcji w 2007 roku. Jest to przemyślany wielowymiarowy portret wyjątkowego kraju pomiędzy Wschodem a Zachodem. Oprócz różnorodnych miejsc (np.słone jezioro, XIX-wieczna drewniana zabudowa ottomańska, fantastyczna Kapadocja, dzikie wybrzeże) pokazuję też rytm zwykłego życia: od 12-milionowego Stambułu do zapomnianej wsi. Mówię o herbacianych barach, o zwyczajach meczetowych i narodowych, o różnicach w mentalności... To z reguły z tą bardzo energiczną prezentacją zaczynam występy w nowych miejscach – prawdziwa (a nie ta kurortowa) i bardzo gościnna Turcja pokazana od podszewki, wszystko przed Waszymi oczami i uszami!

* PODRÓŻ ŻYCIA - warsztaty

Jest to specjalne warsztatowe spotkanie z młodzieżą, na które przychodzę z własnym minimalistycznie wyposażonym plecakiem i omawiam znajdujące się w nim drobiazgi, udowadniając, że drogi,  "nowoczesny", specjalistyczny sprzęt możemy śmiało zostawić jego producentom i marketingowcom Podpowiadam jak tanio, bezpiecznie i niezależnie można zorganizować swoją całkiem egzotyczną podróż życia. 

Począwszy od uczenia się języków, szukania ważnych linków internetowych, kształtowania osobowości, kupowania mapy i pakowania plecaka, poprzez m.in. dywagacje na temat różnych motywacji pchających nas w podróż, na temat relacji pomiędzy planowaniem a spontanicznością, o powodach dla których warto spróbować także w pojedynkę, a skończywszy m.in. na wywodach o szukaniu miejsc do spania pod gwiaździstym niebem, na charakterystyce fascynującego autostopu, na poradach fotograficznych i oczywiście na szczęśliwym powrocie do domu.

Solą tego wystąpienia są rzecz jasna rozliczne dowody-przykłady z mojego własnego eksplorowania świata, i tego bliskiego, i tego trochę dalszego. Przykłady tak samo często wiejące grozą, co i skrzące się niebywałym sytuacyjnym humorem - zawsze jednak dające dużo do myślenia.

* mam WYSTAWY

Przez długi czas jedyną dostępną wystawą w moim dorobku była "Turcja - pierwszy krok do Orientu". Wciąż jest ona gotowa do pokazywania w Polsce, nie tylko w placówkach oświatowo-kulturalnych. Mimo że format tych fotografii (27 szt.) nie jest zbyt wielki (tylko 15x21cm) to są one już wystarczającym materiałem do podziwiania i zachętą do decyzji o penetrowaniu tego regionu na własną rękę.

Teraz jednak ponadto mogę zaoferować 4 inne sety wystawowe, już dużo większe jeśli chodzi o rozmiary (30x40 lub 30x45cm, posiadam też do nich antyramy plexi).
Pierwsza z nowych wystaw to "Turcja - pełnia smaku” (25 szt.). Druga to „Syria - kuriozum na pustyni” (27 szt.). Obie koncentrują się na ludziach, niewiele jest w nich zabytków i historii. Raczej zmierzają do przekrojowego sportretowania współczesnego życia kraju. Życia prostego, pogodnego, szczerego, pełnego smaku i wielu barw w wypadku Turcji, a w wypadku Syrii bardziej ortodoksyjnego, może nieraz i gorzkiego, ale też pełnego zaskakujących i miłych ewenementów. 

(kliknij na zbiorowe miniaturki, żeby zobaczyć więcej) 

Z kolei trzecia wystawa (27 szt.), czarno-biała, pod tytułem „Bliski Wschód nie jest czarno-biały” ma wymiar bardziej artystyczny. Przekornie rezygnując z używania koloru, próbuje rozbudzać ogólną ciekawość surowym Orientem.

Czwarty i również gotowy do ekspozycji zestaw to "Czarny kontynent - białe zęby" (25 szt.). Uśmiechnięci i pełni energii bohaterowie tej wystawy to reprezentanci wielu grup etnicznych Mauretanii, będącej specyficzną w skali Afryki mieszanką arabsko-murzyńską, a także przybywający tam za pracą przybysze z zagranicy, na przykład z Senegalu, Nigerii czy Gwinei.

Czekam na zgłoszenia, w połączeniu z pokazami lub zupełnie od nich niezależnie. 

* FOTO-usługuję


Albo się ma oko do fotografowania, albo się go nie ma. Ja mam. Przez długi czas miałem tylko oko, później tylko lichy aparat, ale teraz kiedy mam kompletny i zaawansowany sprzęt, to sytuacja jest wręcz idealna.
 

Dlatego proponuję mój szeroki wachlarz usług fotograficznych, w wielu aspektach odmienny od dominujących dziś trendów, w których króluje albo kicz, albo przerost formy i póz nad treścią i emocją.

Raczej nie interesuje mnie „cykanie” zdjęć – czekam na ambitne zlecenia od osób świadomych, że nawet najprostszy temat może zostać potraktowany wyjątkowo. 

Jeśli nie uda mi się sprostać tym kryteriom, to po prostu zrezygnuję i na pewno nie wręczę nikomu słabych zdjęć. Przyjmuję bardzo różnorodne propozycje!!!

- sfotografuję wesela (ale na zasadzie twórczego fotoreportażu, najchętniej także czarno-białego)
- zrealizuję sesje indywidualne czy rodzinne (ale nigdy tak, żeby było w tym sztuczne pozowanie)
- stworzę relacje z imprez (ale nastawione na coś więcej niż dokumentację uczestników)
- zrobię zdjęcia do Twoich materiałów reklamowych (ale z obmyślonym tłem i kontekstem)
 

Oczywiście opisane wyżej widokówki, fotografie z wystaw czy inne zdjęcia mogę specjalnie przygotować do sprzedaży na papierze fotograficznym, w uzgodnionym indywidualnie formacie. Moje zdjęcia zostają głęboko w pamięci, a nie tylko w albumach. Więc zamiast wieszać na ścianie obrazek z IKEI, może lepiej coś oryginalnego od Szczasnego?

* ANIMOWANIE-działanie!

Jestem otwarty na oferty związane z koordynacją projektów kulturalnych, edukacyjnych, obywatelskich – miejsce nie ma znaczenia, języki obce też nie są dla mnie wielką barierą. Swobodnie mówię po angielsku, niemiecku, hiszpańsku, a po rosyjsku, czesku i francusku też sobie poradzę.

Głowa pełna pomysłów, świetny zmysł organizacyjny, zdolności przywódcze i umiejętność znalezienia się w każdej sytuacji to moje atuty. Stawiam wysokie wymagania i nie znoszę działania na ostatnią minutę. Wieloletnie doświadczenie w animowaniu wydarzeń kulturalnych i społecznych pozwala mi czuć się pewnie w tej dziedzinie. W tym czasie między innymi:

- współpracowałem ze stowarzyszeniem ASK przy prowadzeniu debat miejskich pt. „The Task is to ASK” oraz przede wszystkim przy realizacji czterech edycji ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki „Ciało.Duch.Miasto”, nastawionego na realizację działań w przestrzeni publicznej;
- współtworzyłem Otwarty Salonik Polityczny, będący spotkaniem młodych ludzi, chcących wychodzić ponad podziały partyjne;
- głośno protestowałem przeciwko arbitralnym i złym decyzjom władz miejskich w sprawach kulturalnych, współorganizując wielką uliczną manifestację artystyczną pt. „Dla wszystkich starczy miejsca pod wielkim dachem nieba” (od tych samych władz otrzymałem w 2008 roku nagrodę dla wyróżniających się animatorów kultury);
- zakładałem Raciborską Inicjatywę Rowerową SOFT CITY i do dziś aktywizuję w tym zakresie lokalną społeczność, m.in. przygotowując cykliczne rowerowe Masy Krytyczne
- w czerwcu 2010 roku współorganizowałem duże i spektakularne raciborskie wydarzenie pt. "Dzień dialogu pomiędzy historią a współczesnością".
- w 2013 roku byłem współodpowiedzialny za Obywatelski Plan Rewitalizacji Centrum Raciborza, który realizowałem jako członek RSS Nasze Miasto

Może następne przedsięwzięcie zrealizujemy razem? Czekam na Twój ruch.

* POFILOZOFUJEMY?

Ja, Leszek Szczasny, dr filozofii, mgr filozofii oraz politologii UJ pozwolę sobie tutaj przedstawić propozycje filozofujących zajęć dla dzieci, młodzieży i dorosłych.

Uważam, że budowanie zdrowego społeczeństwa to przede wszystkim rozwijanie świadomości (siebie, świata, problemów, niuansów otaczającej nas rzeczywistości). Tylko świadomy człowiek nie podda się manipulacjom. Filozofia od dawna ma charakter wyzwalający. Chciałbym pomóc jej nadal nieść ludziom radość. Daleki jestem bowiem od takiego filozofowania, które A.Gide skrytykował w swoim aforyzmie: "Kiedy filozof odpowiada, przestajemy rozumieć, o co pytaliśmy". Mam duży dystans do takiej pseudofilozofii, która potyka się o własne, nic nie znaczące dystynkcje i kręci się w kółko odurzona specjalistycznym żargonem. Widzę, że potrafię zarażać ludzi do filozofowania autentycznego, nieskrępowanego, a mającego przy tym także wymiar bardzo praktyczny.

Dlatego chętnie podejmę się przeprowadzenia w szkołach, domach kultury, uniwersytetach III wieku, lub jakichkolwiek innych placówkach, zajęć okołofilozoficznych, które mogą być jednorazowe, weekendowe lub cykliczne. Na życzenie mogą one mieć formę bardziej wykładową lub bardziej dialogową (osobiście preferuję tę drugą), mogę bardziej przekazywać wiedzę albo bardziej pobudzać do własnych poszukiwań.

Na moich zajęcia zawsze będę krążył wokół pytań o naturę mądrości, będę starał się, by były apoteozą życia godnego i szczęśliwego, będę zachęcał do wychodzenia poza stereotypowe myślenie, będę często nawiązywał do świetnych początków filozofowania w antycznej Grecji, będę pokazywał przełożenie na problemy współczesne i na codzienną praktykę, będę uczył konstruktywnego krytycyzmu, będę popierał otwartą i twórczą dyskusję, będę nierzadko zderzał myślenie Zachodu z bogatymi tradycjami Wschodu.

* NIE-ZA-DARMO

Tutaj, w osobnym miejscu, ze względu na wciąż powstające nieporozumienia, chcę napisać o sprawie wydawałoby się oczywistej. Otóż za swoją opisaną na tej stronie pracę pobieram należne honorarium. Nie publikuję tekstów ani nie fotografuję za darmo, nie robię też żadnych wystaw, prezentacji czy wykładów bez stosownego wynagrodzenia.

Niestety w naszym po-PRL-owskim myśleniu tkwi błędne założenie, że działalność kulturalno-edukacyjną należy traktować, jako coś nie licującego z wynagrodzeniem finansowym. Dziś nikomu nie przyjdzie na myśl, że hydraulik pojawi się i wykona mu usługę darmowo, czy że drukarnia nie każe mu płacić za zlecenie. Tymczasem nadal w odniesieniu do osób działających w kulturze wysuwa się bezzasadne roszczenia tworzenia za darmo.

Idee działalności w charakterze wolontariusza są jak najbardziej szczytne, sam wiele w  ten sposób już  zrobiłem i robię, niemniej w opisywanych tu obszarach w kwestiach finansowych  będę dosyć pryncypialny. To, że moja praca wzięła się z moich hobby, to nie znaczy, że ma być porównywana do niedzielnej aktywności hobbystów. Pokaz zdjęć to jeszcze nie jest porządne slajdowisko, 10 zdjęć to jeszcze nie jest reportaż, godzina mówienia to jeszcze nie jest sensowny wykład, a trzy strony tekstu to jeszcze nie jest dobry artykuł.

W każdym calu oferuję  usługi profesjonalne, wymagające wielu tygodni przygotowań, i płacę z tego wystarczająco dużo nieracjonalnych podatków. Stąd proszę nie zachęcać mnie do współpracy rzekomo w zamian za promocję czy za coś równie nieuchwytnego, czym nie da się normalnie zapłacić za bilet, chleb i rachunek. Dziękuję:)

* ja i ROWER

Wykład-prezentacja (niestety wciąż w przygotowaniu) dotyczący szeroko pojętych spraw komunikacji rowerowej w Polsce i na świecie.

Jako szczęśliwy posiadacz dwóch już prawie zabytkowych rowerów (radziecki ural i enerdowska mifa), jako codzienny ich użytkownik, jako społecznik zaangażowany w inicjatywę rowerową SOFT CITY (rowerowyraciborz), jako osoba świadoma ogólnoświatowych idei związanych ze zrównoważonym transportem miejskim, jako współorganizator największej rowerowej masy krytycznej w Polsce i jako ktoś, kto ma odwagę głośno wypowiadać swoje nie zawsze popularne zdanie, myślę, że mam prawo coś na ten temat opowiedzieć.

Zaczynam od pierwszych wynalazków rowerowych Leonarda Da Vinci, śledzę ich pełną realizację w XIX wieku, zastanawiam się nad zaletami i wadami tego środka komunikacji, pokazuję jak wzorcowo powinien być uzgodniony z innymi formami transportu, wyjaśniam takie terminy, jak masa krytyczna czy system „bike and ride”, przedstawiam listę kardynalnych błędów i zaniedbań w polskich miastach, omawiam dobre praktyki niemieckie, holenderskie czy duńskie, dywaguję nad modami i kompleksami społecznymi z tym związanymi i na zakończenie udowadniam, że rower jest największym sojusznikiem nowoczesnego miasta, w którym przestrzeń publiczna z powrotem nastawiona jest na międzyludzkie kontakty „twarzą w twarz”.

Wykład-prezentacja potrwa około 60 minut, i tak jak większość moich inicjatyw może być skierowany zarówno do młodszej, jak i starszej publiczności.

* "DIOGENES", czyli o mnie?

(ja sam pod pomnikiem Diogenesa)
Mój serdeczny przyjaciel, Wojciech Śmieja, mąż uroczej Marleny i ojciec dwóch wspaniałych dzieciaków, polonista i podróżnik, autor przewodnika po Mołdawii, publikujący swoje reportaże w „Polityce”, przygotowuje do druku pozycję pt. „Notatki z podróży po ciemnej stronie księżyca”. To książka, która poprzez wymowne fragmenty opowiada o jego wgryzaniu się w rzeczywistość i w najnowszą historię Europy Środkowo-Wschodniej. Jeden z akapitów został poświęcony naszemu pierwszemu spotkaniu w drodze w 2007 roku. Oto jego ujmująca treść: 
 
Diogenesa spotkałem pewnego poranka na parkingu pod Budapesztem. Wyglądał trochę jak Herman Hesse, tykowaty, łysy, w okrągłych okularach. Łapał autostop. Wracał, wcale nie żartuję, z Synopy. Diogenes jest doktorem filozofii, podróżnikiem, bezrobotnym, animatorem kultury, fotografem, Bóg wie, kim jeszcze. W Turcji spędził prawie dwa miesiące. Patrzę na niego i nie chce mi się wierzyć, facet ma na sobie sterane dżinsy, trampki przeistoczone w sandały, rozchełstaną koszulę. No i mały plecaczek spięty z braku zamka agrafką. Dynda z niego połowa karimaty. Dlaczego połowa? Diogenes mi tłumaczy, że ważne jest, by mieć matę od tyłka do głowy, nogi mogą spać bezpośrednio na ziemi i całą karimatą nie ma się po co obciążać.
Zatrzymujemy się na stacji benzynowej w Zwoleniu na Słowacji. Częstuję Diogenesa brzoskwinią. A on opowiada o swoim podróżowaniu, o spaniu byle gdzie, o jedzeniu tylko tego, co ludzie mu podarują, o tym, że podróż jest dla niego rodzajem medytacji. Miło się tego słucha, ale w gruncie rzeczy to takie sobie bajdurzenie.
 Diogenes zaimponował mi dopiero w momencie,

* SZTUKA, ale rzadko

Nowoczesna sztuka niestety często brodzi w płyciznach i odurza się  wzajemną adoracją, sądząc że im „mądrzej” tym lepiej. Powszechną jej przypadłością jest także irytująca nadprodukcja – współczesny artysta stawia sobie bowiem za punkt honoru co pół roku stworzyć coś nowego, zapominając zupełnie o wypełnieniu tego istotną treścią. Tworzy, bo musi, bo jest „artystą”... 

Jestem od tego bardzo daleki, m.in. ze względu na sporą liczbę obszarów, w których się realizuję. Wbrew dominującym trendom w sztuce, dbam o wyraźny i ważki przekaz. Zamiast ograniczać się do diagnozowania bezideowości i schyłkowości świata, wolę podsuwać coś konstruktywnego.
Jak do tej pory więc tylko jedno swoje dzieło wypuściłem do znanych polskich galerii - bardzo osobistą instalację na pograniczu sztuki, filozofii i medytacji. Poświęcona jest ona milczeniu, o którym napisałem także esej opublikowany w „Aspektach Filozoficzno-Prozatorskich” [nr (9-12)/(13-16), styczeń 2004-grudzień 2005]

Źródłem tego projektu jest bardzo pozytywny i uwalniający przełom duchowy, który dokonał się we mnie kilka lat temu. Pomysł jednak bardzo długo ewoluował i nie narodził się w prezentowanej formie od razu. Zresztą za każdym razem jego forma, ze względu na dane okoliczności, trochę się zmienia. Istota pozostaje jednak niezmienna, bowiem spotkanie z milczeniem to działanie w celu dowartościowania ciszy, która zawsze skrzętnie była spychana na margines. To działanie, a może raczej nie-działanie, w celu ochrony głębokich sensów zbudowanych w obrębie tej ciszy - ochrony przed zgiełkiem nieadekwatnych słów, niepotrzebnych informacji czy spornych koncepcji. To przypomnienie o milczeniu wymownym i wracającym do tego, co było na początku.

* POEZJA czy brzęczenie?

Nie uważam się za żadnego poetę. Jestem tylko bystrym i wrażliwym obserwatorem. Były lata kiedy dość intensywnie przelewałem to na papier, chowając do szuflady. W efekcie, trochę takich chyba całkiem zgrabnych i treściwych kawałków uzbierałem. 

Dla przykładu:

**
Wśród domków z kart, znaczonych albo kredytowych,
wśród luksusowych komórek,
wśród geopolitycznych i bożonarodzeniowych szopek
szukam prostej chaty.

**
Człowiek człowiekowi lustrem.
Nie zbijaj go.

**
W tym mieście się kłamie.
Nawet most jest zwodzony.


**
Odbicia zapomniały o pierwowzorze.
Pierwowzór wie, że im odbiło.
 
**
Ładnej widokówce
polecono dokładny adres.
Spotkali się w skrzynce listowej.
Nie pozostały żadne ślady
...
tylko dwa znaczki.

**
Toczy się pojedynek.
Tego, co można dotknąć,
z tym, co można tylko pomyśleć.
Prowadzi to pierwsze.
Siłą rzeczy.

**
Która godzina podróżniku?
Wpół do drogi. 


* COPYWRITING

Trochę jak pan Jourdain z Moliera, który nie wiedział, że mówi prozą, ja nie wiedziałem przez długi czas, że jestem copywriterem. Copywriterem, czyli kimś, kto potrafi wymyślić chwytliwe slogany reklamowe, zredagować materiały informacyjne czy promocyjne (na stronę www, do ulotki, do broszury), sugerując też graficzną stronę pomysłu. 

Skoro już wypracowałem w sobie takie umiejętności, to zachęcam do skorzystania z nich. Obiecuję, że jako urodzony perfekcjonista, zadbam również przy tym o wymogi stylistyczno-ortograficzne. Mogę także zupełnie niezależnie zrealizować zamówienia na korektę - łącznie z merytoryczną - różnego rodzaju tekstów i publikacji. Sporego doświadczenia nabyłem np. przy kilkutomowej Encyklopedii Politologii wydawnictwa Zakamycze.

Już na samym wstępie odrzucam jednak współpracę m.in. z koncernami farmaceutycznymi (według mnie jedynymi użytecznymi ich produktami są plastry i bandaże) czy tytoniowymi.

* a może SPONSOR?

Jestem w tej kwestii na pół otwarty na rozsądne propozycje, choć nie wiem, czy tak od razu założę koszulkę z czyimś logo - wolałbym innego rodzaju warunki, bo przyzwyczaiłem się do moich niebieskich koszul. Natomiast jestem trochę bardziej elastyczny w sprawie ewentualnych nadruków np. na okładkach książek, niemniej tylko i wyłącznie takich firm, które i sam z siebie bym polecał z czystym sumieniem.